Przy okazji taka Wielkosobotnia zaduma - nie ukrywam, że sprowokowały mnie do tego następujące fakty:
1. Ks. Przemysław Tyburski i wpis na jego profilu: "Pięknie odprawiana Msza św. jest sama z siebie katechezą. Niech przygotowani do udziału w niej będą celebransi, ministranci, schole, lektorzy i inni posługujący. Uczmy ludzi pięknego śpiewu, zwłaszcza psalmów. Nie odrywajmy się od tradycji Kościoła, nie gońmy za nowościami, głośmy słowo Boże!” - JE Abp. Edward Ozorowski podczas Mszy Krzyżma"
2. Inny ksiądz przeciwnego zdania zachwycający się tym, aby było szybko i prosto.
3. Moje własne odczucia podczas Liturgii w parafii Chrystusa Króla w Gliwicach.
Oczywiście - zgadzam się - zawsze można zrobić coś jeszcze lepiej i piękniej, może coś poprawić, może wprowadzić coś nowego - tak mi się wydaje, że to właśnie jest ta "pierwotna chrześcijańska gorliwość".
Jeżeli staram się w małej rzeczy, jeżeli nie jest mi to obojętne, jeżeli chcę coś zrobić jak najlepiej - czyli dla przykładu chociażby w śpiewie - tutaj mój wielki ukłon wobec scholi i chóru "Canticum Cordis".
Dziadostwo w naszej relacji z Bogiem bierze się właśnie stąd, że zaczyna się od niewinne od liturgii - "byle jak i po łebkach"... potem ta "bylejakość" zaczyna być nawet atrakcyjna, bo przecież szybko i bez zbędnego "Bizancjum"... tak jest lepiej. Zaczynamy nawet usprawiedliwiać to wszystko brakiem przepychu, prostotą... potem przestajemy odczuwać potrzebę przylgnięcia do piękna, a potem nawet nie zauważamy kiedy przestajemy być wrażliwi...
Pojawia się czas, w którym dochodzimy do odkrycia w głębi siebie pustki... wówczas pojawia się zniechęcenie - taki "tumiwisizm".
Wielu ludzi mówi o potrzebie nowej ewangelizacji, a ja się pytam po co? Wszak stare jest dobre, wystarczy po prostu trochę więcej zaangażowania i gorliwości...
Być może ktoś mi powie: "Unio brak ci ducha... tkwisz bezpiecznie w starym, bo tak łatwiej..." Zapytam wówczas: "a któż wprowadził podział na stare i nowe... kto powiedział, że stare jest złe, a nowe dobre?"
A najlepszym i najwspanialszym dowodem tego, iż zdaje się coś w tym jest... jest pięknie przygotowana, dająca możliwość przeżycia - liturgia Triduum w Parafii Chrystusa Króla w Gliwicach.
Na to piękno pracowało przez lata wiele osób - miedzy innymi Ks. Przemysław Tyburski i Liturgiczna Służba Ołtarza, obecni Duszpasterze kontynuujący to dzieło oraz Pani Alina Brodka, która dzielnie przez lata prowadziła scholę...
Pozwolę sobie na takie małe wspomnienie: przypomina mi się, jak w 2008 roku przyszedłem do Niej i poprosiłem, żeby schola włączyła się w Triduum, wszak chóru wtedy jeszcze nie było... a na poprzedniej parafii - u Św. Anny w Łabędach miałem do dyspozycji scholę.
I tak sobie pomyślałem: "kurcze... przecież nie będę śpiewał sam, bo zanudzę ludzi tą monotonią!!!" :-)
Poszedłem do Pani Aliny, dałem Jej nuty i mówię: to i to i jeszcze tamto... pewnego dnia wszedłem sobie na farę coś odbić na ksero... zza drzwi słyszę jak Ona to dopracowywała wszystko, ile trudu włożyła... ile się nadenerwowała, jak coś nie wychodziło jak trzeba... :-)
I TAK SOBIE MYŚLĘ - PRAWDZIWE PIĘKNO RODZI SIĘ CZĘSTO W BÓLU I WYMAGA WIELE TRUDU.
I ZA TO PIĘKNO, KTÓREGO DOŚWIADCZAM
BARDZO SERDECZNIE DZIĘKUJĘ!!! :-)
p.o. dyrygenta
Piotr Uniowski